Dziś w moim mieście WDK w ramach Pokazu Filmów Niezależnych „KINO MŁODYCH” zaprezentowało widzom 4 filmy. Wstęp był wolny, widzowie dopisali, co cieszy. Takich filmów nie zobaczę w telewizji, można też pomarzyć, aby takie dzieła młodych twórców, niezależnych, wcale już nie amatorów, puszczano w wielkich kinach. Dlatego cieszę się, że za namową męża poszłam z nim do WDK i spędziłam, w pięknie odremontowanej sali widowiskowo-filmowej, prawie 2 i pół godziny na oglądaniu tych filmów. Dwa z nich były naprawdę rewelacyjne. Pozbawione sztuczności, pozbawione komercji, opowiadające historie z życia wzięte. Jeśli mielibyście możliwość kiedykolwiek zobaczyć te filmy, polecam gorąco.
"Marta" w reżyserii Adama Uryniaka. Ciepła historia o sercowych i zawodowych rozterkach tytułowej Marty - studentki z Krakowa. Fabuła prosta, bez sztampy i przekoloryzowania. W czasach, gdy karmi się nas opowiastkami o młodych przebojowych ludziach, którzy nie wiadomo skąd mają wielkie pieniądze, jeżdżą wypasionymi samochodami, mieszkają w domach jak z żurnala i są w ogóle cudowni, ta opowieść jest czystą prawdą o dzisiejszych młodych ludziach. Marta nie jest piękną prawniczką, ani też nie pracuje w najlepszej w mieście agencji reklamowej. To skromna studentka, borykająca się z problemem znalezienia pracy, bo pieniądze są jej potrzebne na zapłacenie czynszu. Marta nie obraca się w kręgach snobów, tylko w najzwyklejszym środowisku młodych ludzi, którzy czasem lubią poimprezować. Po jednej z takich imprez Marta budzi się u boku poznanego poprzedniego wieczoru Janka. Jest przerażona, a nawet wściekła na siebie. Nie wierzy, że ta znajomośc może być tą, na którą tak czeka. To tyle, jeśli chodzi o treść filmu, więcej nie zdradzę. Film mnie ujął prostotą i autentycznością. Myślę, że wcale tak wiele nie potrzeba, żeby zrobić przyzwoity film. Jaka szkoda, że takie filmy nie przebijają się w telewizji.
"Marta" w reżyserii Adama Uryniaka. Ciepła historia o sercowych i zawodowych rozterkach tytułowej Marty - studentki z Krakowa. Fabuła prosta, bez sztampy i przekoloryzowania. W czasach, gdy karmi się nas opowiastkami o młodych przebojowych ludziach, którzy nie wiadomo skąd mają wielkie pieniądze, jeżdżą wypasionymi samochodami, mieszkają w domach jak z żurnala i są w ogóle cudowni, ta opowieść jest czystą prawdą o dzisiejszych młodych ludziach. Marta nie jest piękną prawniczką, ani też nie pracuje w najlepszej w mieście agencji reklamowej. To skromna studentka, borykająca się z problemem znalezienia pracy, bo pieniądze są jej potrzebne na zapłacenie czynszu. Marta nie obraca się w kręgach snobów, tylko w najzwyklejszym środowisku młodych ludzi, którzy czasem lubią poimprezować. Po jednej z takich imprez Marta budzi się u boku poznanego poprzedniego wieczoru Janka. Jest przerażona, a nawet wściekła na siebie. Nie wierzy, że ta znajomośc może być tą, na którą tak czeka. To tyle, jeśli chodzi o treść filmu, więcej nie zdradzę. Film mnie ujął prostotą i autentycznością. Myślę, że wcale tak wiele nie potrzeba, żeby zrobić przyzwoity film. Jaka szkoda, że takie filmy nie przebijają się w telewizji.
"Kaledoskop 2" w reżyserii Marcina Krajnika. Kolejna produkcja kina OFF-owego. Film, w którym reżyser gra samego siebie. Gra młodego twórcę pragnącego nakręcić po latach kolejny film z udziałem przyjaciół. Ma plan, ma pomysł na scenariusz, jednakże jakoś trudno mu namówić przyjaciół z pierwszego "Kalejdoskopu", do wzięcia udziału w filmie. Wiadomo dorośliśmy, życie przyniosło nowe obowiązki, a może już nie czujemy tamtego porywu? Film jest bardzo refleksyjny, Marcin Krajnik lubi przystanąć i wręcz narzucić widzowi tą refleksję nad życiem, której nie zawsze pragniemy. Zdradzę Wam, że czuję wielkie zadowolenie, bo reżyser wraz z jednym ze swoich kolegów pojawiających się w filmie, to moi rówieśnicy (ta sama podstawówka, a nawet ten sam blok na osiedlu) ... ach to dzieciństwo ;)
Więcej o tym filmie na tej stronie.
Więcej o tym filmie na tej stronie.
Smutne to jest, że nasze własne dobre filmy chowamy po festiwalach, a do kin wpuszcza się znowu gniota. Potem w recenzji tego gniota czytamy, że "Polacy to nic nie potrafią".
OdpowiedzUsuńPalce mnie czasem świerzbią, żeby wszystko i wszędzie zmienić :)
Zachęcona opisem, rozpoczynam poszukiwania Marty, dzięki :)