"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

wtorek, 3 czerwca 2008

"Tańcz, tańcz, tańcz" - Haruki Murakami


Moją znajomość z Haruki Murakami rozpoczęłam od "Tańcz, tańcz, tańcz". Tytuł był przypadkowy, bo właśnie tą książkę udało się mojemu mężowi pożyczyć w osiedlowej bibliotece. Ponad 500 stron powieści przeczytałam w imponującym jak dla mnie czasie, o ile się nie pomylę, w ciągu 10 dni. Czytałam jak zaczarowana, jak zahipnotyzowana. Nie potrafię dokładnie opisać swoich odczuć, ale jestem wielce zadowolona: może to przez zauroczenie fantastycznym stylem gawędziarskim, bogatą w te realne i nierealne przygody opowieścią, głęboką refleksją towarzyszącą mojemu czytaniu. Bo nie umiałabym przejść obok tej książki bez refleksji nad życiem. To tak, jakby ktoś otworzył przede mną, długo oczekiwane, nowe horyzonty. Tak właśnie się teraz czuję, jakby mi ktoś podpowiadał, gdzie mam szukać tajemnicy życia, gdzie mam sięgać.
Ta opowieść, o dość krótkim przecież, okresie z życia narratora, jest pełna wielu fascynujących przeżyć. Kolejne osoby pojawiające się w jego życiu nie są przypadkowe. Każdy ma swoje zadanie do wypełnienia. Kiki, Yumiyoshi, Yuki, Gotanda – to tylko kilka z postaci, które wplątują się w życie narratora – trzydziestoczteroletniego bohatera, dziennikarza piszącego na zlecenie.

Ponieważ podczas lektury udało mi się zanotować kilka krótkich myśli i cytatów z książki, zamiast rozpisywać się i zachwycać nad „Tańcz...”, wrzucę tu swoje notatki. Są może chaotyczne, pozbawione sensu, ale dla mnie ważne:

- Od pierwszych stron książki czuję, jak Murakami wciąga mnie w swój tajemniczy świat.
- Około 100 str. – zaczynam się bać. (Opowieść Yumiyoshi o tym, co ją spotkało na 16 piętrze hotelu Dolphin, czytam z lekkim dreszczykiem, przebiegającym co chwilę. brrrrr)
- Zwierzenia bezimiennego bohatera „Tańcz...” w pokoju Człowieka-Owcy, odzwierciedlają stan, który mnie często dopada:

„Patrząc na cień na ścianie, w półmroku opowiedziałem mu o swojej sytuacji. Po raz pierwszy od naprawdę długiego czasu otworzyłem się przed kimś i szczerze mówiłem o sobie. Poświęciłem na to dużo czasu, jakbym po troszeczku topił lód. O tym, jak jakoś się utrzymuję. O tym, że mimo to do niczego nie mogę dojść. I nie mogąc do niczego dojść, starzeję się. O tym, że nie umiem już nikogo z całego serca pokochać. Że nie czuję już takiego drżenia serca. Że nie wiem, na czym mi zależy. Staram się jak mogę, robiąc swoje, ale to się na nic nie zdaje. Mam wrażenie, że moje ciało jest twardsze. Że organizm po trochu sztywnieje, twardnieje od środka. Boję się tego. Zdaje mi się, że coś mnie łączy jedynie z tym miejscem. Zacząłem czuć, że jestem jego częścią. Nie wiem, co to za miejsce, ale instynktownie tak czuję. Że jestem jego częścią.”

- Mój świat, jak świat bohatera, jest gdzieś obok mnie. Jak na razie nie znalazłam drzwi do tego świata, ale wiem, że gdzieś są.
- Ojciec Yuki – 13 letniej dziewczynki, nazywa się Hiraku Makimura i też jest pisarzem. Czyż ten zabieg autora nie jest przewrotny i autoironiczny? ;-)
- Dlaczego bohaterowie pojawiający się na kartach powieści znają imię i nazwisko głównego bohatera, a my – czytelnicy, nie znamy!?

„Wszystko zrobię jutro, pomyślałem. Pomyśl jutro o tym, o czym możesz pomyśleć jutro.”

- Świat realny przeplata się ze światem wyobraźni i oba są równoległe, oba są współistniejące.

Zdaje się, że każdy człowiek ma jakby swój szczyt, choć to dość dziwne sformułowanie. Kiedy go osiągnie, potem, może już tylko schodzić. Nie ma na to rady. I nikt nie wie, gdzie jest jego szczyt”

„Każda śmierć ma jakąś przyczynę. Nawet jeżeli wydaje się prosta, taka nie jest. Jak korzeń. Nad ziemię wystaje tylko odrobina rośliny, lecz gdy się za nią pociągnie, wyłazi długi korzeń. Ludzka świadomość kryje się w głębokiej ciemności. Jest zawikłana, skomplikowana... ma za dużo fragmentów, których nie da się zanalizować.”

„Jeżeli się wytęży słuch, słychać głos pragnień. Jeżeli się wytęży wzrok, można je zobaczyć”

- Zastanawiam się nad eskapizmem, czy to nie jest stan chorobowy. Na granicy schizofrenii?
(eskapizm – oderwanie od rzeczywistości, ucieczka i skłonność do ucieczki od rzeczywistości w świat iluzji, wyobrażeń, intelektu czy złudzeń psychicznych)


Nie będę recenzować tej książki, nie czuję się do tego stworzona. Czuję natomiast olbrzymie wrażenie, jakie na mnie wywarł Haruki Murakami. Znów poczułam ten cudowny stan literackiego podniecenia.

9 komentarzy:

  1. Polecam Ci "Przygodę z owcą" która opowiada losy bohaterów sprzed "Tańcz...". Ja też czytałam je w tej kolejności, bo tak u nas wyszły.
    Zresztą polecam kazdego Murakaniego. *^v^*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, chyba dzieki Twojej recenzji nadszedl czas, by znow siegnac po Murakamiego... Dotychczas najbardziej zafascynowala mnie "Kafka on the shore", ale zarowno "Tancz, tancz, tancz", jak i "Przygode z owca" polecana przez Brahdelt mam jeszcze nieprzeczytane. Za to "Kafka..." na pewno sie zachwycisz, nie wyobrazam sobie, by byla osoba nie znajdujaca w tej powiesci siebie... Wrecz zazdrosna sie czuje, ze ktos jeszcze poza mna moze ja czytac!

    OdpowiedzUsuń
  3. Za "Tańcz, tańcz, tańcz" brałam się jakiś rok temu, ale ogólny przesyt klimatami Pana M. sprawił, że książka nietknięta wróciła do biblioteki. Teraz mamy egzemplarz i mam zamiar nadrobić to co stracone ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie 'Tańcz' jakos chyba najmniej przypadło do gustu z dotychczas przeczytanej twórczości Murakamiego, nie to, że sie nie podobało, (nie, nie) tylko mniej niż wspominana 'Kafka nad morzem'(fenomenalna!:)), czy 'Norweegian Wood'. Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej Kobiety! ;-) Po lekturze "Tańcz..." jestem jak po jakimś katharsis. Przez prawie 4 lata po studiach odrzucało mnie od książek. Pewnie był to przesyt... Ale od jakichś 2 lat znów mam ten nałóg. Odkrywam na nowo literaturę. H. Murakami jest bodajże pierwszym, od tych 2 lat, autorem, który naprawdę zrobił na mnie wielkie wrażenie. To się bardziej czuje, niźli można ubrać w słowa. Napewno sięgnę jeszcze po inne jego tytuły. Ale narazie muszę przeczytać, to co mi się nazbierało, mam sporo do nadrobienia ;-) A i ciężko mi w bibliotece dostać inne tytuły, będę polować ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też zaczęłam od Tańcz, tańcz, tańcz. A potem na jeden ogień poszła cała reszta. Ten jego świat pochłania mnie zupełnie. Kiedy go czytam, chodzę jak zaczarowana...

    OdpowiedzUsuń
  7. pamiętam jak się zdziwiłam, kiedy odkryłam, że to kontynuacja "Przygody z Owcą", która to nawiasem mówiąc, bardzo mi się podobała...

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozumiem w pełni, jak wielkie wrażenie Murakami musiał na tobie wywrzeć. Mnie też się to zdarzyło z "Kafką" i "Kroniką ptaka nakręcacza", po prostu nie mogłam się oderwać. Te książki opowiadają w strasznie obrazowy sposób o otchłani, jaką każdy z nas w sobie nosi, nawet jeśli nie zdaje sobie z tego sprawy. Ale akurat "Tańcz" wydało mi się słabszym odblaskiem "Kroniki", może dlatego że temat podobny, a może już czułam jakiś przesyt światem Murakamiego. Może dobrze że zaczęłaś od tej pozycji, kolejne zachwycą cię tylko bardziej a nie mniej (przynajmniej w mojej subjektywnej opinii:)). Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Murakamiego uwielbiam, choć "Tańcz..." jest jeszcze przede mną;) Póki co, oczarowują mnie opowiadania krótkie.

    Miło poznać osoby, na których Murakami również zrobił wrażenie. Pozdrawiam serdecznie!:)

    PS. Gdybyś miała ochotę:
    www.litera-tour.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.