"Czytanie jest nałogiem, który może zastąpić wszystkie inne nałogi lub czasami zamiast nich intensywniej pomaga wszystkim żyć, jest wyuzdaniem, nieszczęsną manią."

"Malina" Ingeborg Bachmann

wtorek, 3 marca 2009

"Koniec świata i hard-boiled wonderland" - Haruki Murakami


Dwa światy, w których żyje jeden człowiek. Niby to rzecz niemożliwa. A jednak. I to wcale nie dlatego, że mamy do czynienia ze schizofrenią. Mamy do czynienia z niezwykłym światem stworzonym przez genialny umysł pewnego pisarza. To Haruki Murakami, japoński pisarz, który mnie ciągle zaskakuje. A „Koniec świata i Hard-boiled Wonderland” mnie niesamowicie zaskoczył. Choć nie jestem pewna, czy właśnie ta książka jest tak wyjątkowa, jak choćby „Kafka nad morzem”, przez którą wpadłam w świat Murakamiego bezgranicznie i bezdyskusyjnie.
Dwa światy, jeden człowiek.

Kraina zwana Końcem Świata, gdzie panuje ewidentny spokój, nie ma miejsca na emocje i wzruszenia. Nie odczuwa się bólu, pustki i ciężaru życia, bo tam mieszkańcy nie mają serca. Ale wcale nie są przez to smutni i bezduszni. Wszechogarniający ten świat spokój czyni z niego miejsce mające swój urok. Tajemnicze i zarazem przewidywalne. Nieskończone w trwaniu, a jednak ograniczone przez Mur, przez zasady, przez specyficzny klimat przypominający krainę zmarłych. W Mieście Końca Świata wszystko ma swoją przyczynę i skutek, choć pewne czynności wydają się być pozbawione sensu. W Mieście się żyje i już. A potem umiera i już. Bez balastu, jakim jest serce. Nie ma niebezpieczeństwa, nie ma strachu, nie ma marzeń. Jest życie, choć bez życia. Czy chciałabym się znaleźć w takim miejscu? Pewnie tak, choć nie na zawsze. Ale z tego świata nie ma wyjścia. Wciąga; choć taka egzystencja nam, ludziom kierującym się w życiu emocjami, może wydać się mało ciekawa i pusta, ma ona swoje zalety.

Hard-boiled Wonderland to życie takie, jakie znamy. Choć i tu Murakami wprowadza swoje fantazje. Zostajemy zamknięci z głównym bohaterem w dźwiękoszczelnej windzie, która w co poniektórych wywołałaby klaustrofobiczne zachowania; jesteśmy świadkiem splądrowania mieszkania przez tajemniczych osobników; spędzamy z bohaterem zwykły dzień na lenistwie, piciu piwa i słuchaniu muzyki, ale i wędrujemy z głównym bohaterem przez świat podziemi, w którym czają się Czarnomroki i oczekujemy na mający nastąpić koniec własnego życia. To świat, w którym życie człowieka jest podporządkowane i uwarunkowane przez ciągłą pogoń za pieniądzem, a ogarnięci żądzą władzy wybrańcy posuną się do wszelkich sztuczek, by rządzić światem. To świat, w którym jest miejsce na samotność, pomimo mieszkania w apartamentowcu. To świat doświadczania i zmagania się z bólem i tym fizycznym i tym duchowym. W tym świecie ludzie wrażliwi nie mają szans na spokojne życie. W tym świecie serce dyktuje nam następne kroki.

Jeden człowiek łączący oba światy to trzydziestopięcioletni mężczyzna, mający za sobą małżeństwo zakończone rozwodem. To mężczyzna posiadający marzenia i planujący realizowanie swoich pasji na emeryturze. Mężczyzna o zdolnościach i umyśle, które są cenne dla Systemu i Fabryki. To mężczyzna, o którego toczy się walka.

I nie byłaby to proza Murakamiego, gdyby nie pojawiły się elementy fantastyki, świata pełnego nierealnych przygód i tajemniczych postaci. Mężczyzna będący łącznikiem obu światów, to aktor w swoim i nie swoim życiu. Bo oprócz świata realnego, żyje w świecie, który został mu zakodowany w mózgu. Ten zabieg jest charakterystyczny dla prozy Murakamiego.
Zastanawiam się skąd Haruki Murakami czerpie pomysły na książki. Tylko genialny umysł potrafi tworzyć takie wizje i takie światy. Jego proza to nie zwykła fantastyka ze stworami z kosmosu. To fantastyka, której korzenie są osadzone głęboko w duszy człowieka. Z tej duszy Murakami wyciąga nasze lęki, pragnienia i pytania o sens życia, wplatając to wszystko w przeciwnej urody historie.

Murakami zaskakuje znowu znajomością wielkich dzieł literatury rosyjskiej (Dostojewski, Turgieniew), naszego rodzimego „Popiołu i diamentu” i „Zoologii fantastycznej” Jorge Luisa Borgesa, muzyki klasycznej, ale i muzyki popularnej w ostatnich dziesięcioleciach XX wieku. Ja osobiście wędrówkę przez krainę podziemi porównałabym do wędrówki Dantego Alighieri przez zaświaty, bo i wiek obu wędrujących się zgadza: 35 lat. Choć może oba utwory są odmienne w treści i przesłaniu.

Czy poleciłabym tą powieść? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Czuję, że dla czytelników już zaprzyjaźnionych z Murakamim będzie ona smacznym kąskiem, choć może nieco dziwnym. Dla osób rozpoczynających swoją znajomość z tym autorem może się ta książka wydać snem wariata.

Mamy tu czaszki jednorożców, będące „schronieniem” dla serc. Uczymy się odczytywania Starych Snów. Dowiadujemy się, że możemy zostać odłączeni od własnego cienia, który będzie żył swoim życiem. Poznajemy możliwość redukowania dźwięków. Tak, świat bez dźwięków, totalna cisza, też ma swoje uroki. Wędrujemy w całkowitej ciemności przez Podziemie. A na koniec obserwujemy akceptację losu i tego, co ma nastąpić. I jeszcze mnóstwo innych i nietuzinkowych pomysłów literackich. Zadajemy jednak pytania dlaczego, po co?

Dlaczego Murakami wierci dziurę w moim sercu?

Po co mnie wciąga w swój świat?
................................................
„Na dnie świadomości każdego człowieka znajduje się coś w rodzaju jądra, o którego istnieniu nie mamy pojęcia. W moim przypadku to jądro ma postać miasta. Otoczone jest murem z cegły, a środkiem płynie rzeka. Ludziom, którzy tam mieszkają, nie wolno wychodzić z miasta. Na zewnątrz mogą wychodzić tylko jednorożce. Zwierzęta te, jak gąbki pochłaniają osobowość ludzi i wynoszą ją poza mury miasta. Dlatego nikt w tym mieście nie posiada osobowości. Ja też mieszkam w tym mieście. Nie widziałem tego na własne oczy, więc to wszystko, co mogę ci powiedzieć.”

13 komentarzy:

  1. czytając Twoją recenzję uświadomiłam sobie, że jeszcze tej książki nie czytałam. Może kiedyś po nią sięgnę? Ostatnio Murakami jakoś mnie zmęczył, może odpoczynek pomoże:) Uświadomiłam sobie, że większość jego głównych bohaterów, to mężczyźni po rozwodzie, albo których związek się sypie.
    pozdrawiam (tak na marginesie, polecam "Siostrę" Topola:))

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytane ostatnio "Po zmierzchu" rozczarowało, choć nie mogę powiedzieć, że się nie podobało. Lubię Murakamiego, jego styl, sposób opisywania świata. Tej książki jeszcze nie czytałam, ale po Twojej recenzji na pewno nadrobię:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie murakami zmęczył po "tańcz tańcz tańcz", ale może jeszcze kiedyś się skuszę, i jeśli tak, to będzie to właśnie wonderland. Twoja recenzja wskazuje, że może ta książka jest trochę inna niż pozostałe (bo własnie powtarzaniem motywów mnie murakami zmęczył).

    Siostrę zresztą też mogę polecić, podobno przekład Engelkinga jest świetny. A ta książka to też jakby jeden wielki sen-mara o rzeczywistości. Mogłaby ci się spodobać!

    OdpowiedzUsuń
  4. nie umiem pisać o jego książkach....mimo, że tak często dosłownie "wyjmuje" moje myśli z głowy...ta książka jest jedną z jego lepszych...

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyli "Siostrę" Jáchyma Topola powinnam przeczytać. Poszukam w bibliotece. ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. matyldo, wrzuciłam dzisiaj do skrzynki kartkę do Ciebie, pewnie pójdzie jutro, bo wieczorem wrzuciłam. Teraz czekam na rewanż;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Matylda, nie czytałam, po takiej recenzji bardzo chcę :>

    OdpowiedzUsuń
  8. fenomenalna książka. jakoś mało sie o niej mówi. Uwielbiam

    OdpowiedzUsuń
  9. Intrygujesz mnie opisami książek Murakami. chciałabym go zacząć czytać ale... Nie wiem dlaczego, ale się go boję... Boję się po niego sięgnąć... Nie wiem... dziwne uczucie...

    Ps.
    Wytypowałam Cię do gry w pytania :) może masz ochotę na małą zabawę?

    OdpowiedzUsuń
  10. Marukami...
    Tylę się o nim mówi,ale nie potrafie się przekonać do tego autora a może to kwestia wyboru pierwszej z serii ksiażek Marukamiego...
    Tylko od ,której tu zaczać by się
    nie zniechęcić z początku...?

    OdpowiedzUsuń
  11. Alejko, zacznij od "Kafki nad morzem";)

    OdpowiedzUsuń
  12. Właśnie zamknęłam za sobą 479 stronę "Końca świata...". Murakami - jak zwykle zręcznie żongluje światem świadomości i podświadomości - tu czyni to naprawdę po mistrzowsku. Jego książki, owszem, są do siebie podobne: w wielu pojawia się kraina snu i poza-snu, ego i alterego, czasem mam wrażenie też, że w każdej po kolei bohaterem jest ten sam człowiek - wyalienowany z rzeczywistości, zdystansowany do niej inteligent, rozwodnik na dodatek. Ja tego bohatera lubię, akceptuję go, ba - podziwiam za to, jak radzi sobie na przykład z ostatnimi godzinami życia. Trudno i ciężko wyobrazić sobie swoje zachowanie w obliczu takiej świadomości. Ta książka znowu wzrusza i uczy spojrzenia na wszystko, co nas otacza, przez dziurkę od klucza. I będzie to dziurka od klucza naszego własnego domu. Zdecydowanie polecam!

    OdpowiedzUsuń
  13. tez umieściłam recenzję tej książki Murakamiego, ale dużo bardziej oszczędną;)Dołączam do grona miłośników tego pisarza!Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń

W związku z olbrzymią ilością spamu komentowanie jest możliwe tylko dla osób posiadających konto Google.